Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

sobota, 6 czerwca 2015

"Bo się przeziębi" - czyli jak (nie)dać się zmanipulować

Temat dość kontrowersyjny dla wielu, ale pokuszę się o wyrażenie swojej opinii. Jak ubierać dziecko, czyli dyskusja nieustannie tocząca się wśród mam, babć i koleżanek. Niby nic, a jednak.....

Zawsze daleka byłam od komentowania, osądzania czy oceniania. Nie mając dzieci nie rościłam sobie praw do wyrażania opinii na temat postępowania z nimi, a teraz sama będąc mamą jestem zdania, że każda matka wie, co dla jej dziecka najlepsze. I niech tak zostanie, chociaż czasem mimowolnie mam ochotę swe zdanie zmienić....

Sytuacja nr 1
Boże Ciało, słońce przypieka aż miło, mamy z dzieciakami stoją przed kościołem, podobnie jak my. Godziny południowe, o cień niełatwo. Jestem w lekkiej sukience i sandałach, ale czuję, jak strużka potu zbiera się w dekolcie. Wózek z synkiem ustawiam tak, aby miał jak najwięcej cienia. Ma ubrane, oprócz pampa, krótkie spodenki i koszulkę, a i tak na buzi występują rumieńce, a pod koszulką robi się wilgotno. Przed nami stoi para z wózkiem, ale widzę jedynie budkę i słyszę popłakiwanie malca. Myślę wtedy, że dobrze, że Smerf śpi, bo pewnie też by marudził. Mama (jak się poźniej okazało) chłopca na wszystkie sposoby próbuje malca zabawić. "Zjedz ciasteczko, nie chcesz....a patrz, ptaszki lecą.... pobujamy, nie, nie chcesz...... może mokro, sprawdzimy, jednak nie..... to śpij kochanie, nie chcesz ......" - kobieta powoli traci cierpliwość, a dziecię zaczyna coraz głośniej płakać. Wreszcie tata mówi, że przejdzie się na spacer, to może się uspokoi. I wtedy odwraca wózek z naszą stronę, i widzę ..... śliczne brązowe oczka malucha. Malucha mniej więcej ok. rocznego. Ubranego w długie spodnie, buciki, polarową bluzę i czapkę z nausznikami, wiązaną pod bródką. Mokrego od potu. Patrzę na Jego tatę w koszulce i mamę w lekkiej bluzce i klapkach, i robi mi się przykro. "Może mu za gorąco" - komentuje głośno tata malca, którego w myślach wychwalam pod niebiosa. Mama chłopca podchodzi, rozpina maluchowi polar, spod którego wyłania się zapinana na zamek bluza. Nie mam pytań. Nie dociekam, co jest pod bluzą, bo w tym momencie budzi się Smerf i macha energicznie bosymi stópkami. ".... choruje im ten mały, co miesiąc w przychodni, ale co się dziwić, jak nawet skarpetek nie ma i czapki, to choruje poźniej" - słyszę za plecami głos pewnej, znanej mi osoby i jestem pewna, że mowa o mnie. Co miesiąc chodzimy przecież po receptę na mleko. Całe szczęscie do tej pory tylko po to. "Daj skarpetki - mówię do męża - i czapkę, założę małemu, bo się przeziębi". "Sama sobie załóż, jak tak Ci zimno" - śmieje się małżonek i całuje Smerfa w bosą, gorącą prawie stópkę. 
Termometr w aucie pokazał chwilę potem 30 st. Po raz pierwszy zwróciłam uwagę na w/w sytuację, może dlatego, że sama czułam się jak berlinka z reklamy. I naprawdę, nie mi oceniać, bo wiem, że są różne sytuacje w życiu, chociażby pewne choroby czy uczulenie na słońce. Sama jestem typem "zmarźlucha", więc pewnie i ja byłam komentowana nie raz. 

Sytuacja nr 2
Supermarket, pogoda jak wyżej. Każdy wózek zapakowany wodą mineralną i napojami. W związku z tym, na dziale z napojami prawie kolejki. Za nami ustawia się para z nosidełkiem. Moja słabość, bo zawsze zaglądam - powtrzymać się nie mogę. W nosidle smacznie śpi maleństwo tak małe, że obstawiam, iż nie skończyło miesiąca. Śpi smacznie w bodach z krótkim rękawem, bez czapki. "Może przykryj ją pieluchą, bo się przeziębi" - mówi zapewne tata, który stoi z nimi. "Może owiń się kocem, bo się przeziębisz" - odcina się mama dziecka. 

Nie znam złotego środka, jak ubierać Smerfa. Przytoczyłam dwie skrajne sytuacje. Oczywiście w ostatnich dniach widziałam sporo dzieci w grubych czapkach i sporo biegających na bosaka. 

Co więc robić, by nie być poddaną krytyce? A przede wszystkim, co na to wszystko Smerf? 

6 komentarzy:

  1. Fajnie skrajne te sytuacje a ojców w tym temacie mamy i tak raczej nie słuchają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładanie, tatusiowie zazwyczaj nie mają ostatniego słowa ;)

      Usuń
  2. Ja nigdy nie miałam w zwyczaju zaglądać do wózków, a widzę, że jest to nagminne, szczególnie w przypadku kobiet. Niedawno przyłapałam się na tym, że sama zaglądam, ale po to, żeby sprawdzić czy odpowiednio ubrałam Tygrysa. A i tak muszę sama to ogranąć, bo widuję różnie ubrane dzieci. Staram się nie przegrzewać młodego, ale miałam już 2 czy 3 wpadki, złwaszcza jak moja mama pojawia się w pobliżu. Nie ma to jak babcia, która co chwię sprawdza stópki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej pory "uczę się na błedach" przy ubieraniu Smerfa. U nas jest o tyle zabawnie, że na parterze jest chłodno, na piętrze o jakieś 5 st więcej, sama czasem nie wiem, jak ubrać siebie ;) Przy wyjściach zawsze mam "dodatkowy zestaw" (czapka, bluza itp.), bo pogoda też potrafi zaskoczyć. I oczywiście złotego środka nie mam, może po sezonie letnim, jak Smerf będzie starszy, odnajdę :)
      Buziaki dla Tygryska :*

      Usuń
  3. Ja jestem typem, któremu ciągle gorąco. Jak kończą się mrozy, to wskakuję w crocsy i chodzę tak do następnych mrozów... albo i dłużej ;) I może dlatego nie choruję wogóle?
    I jestem straszna przeciwniczką przegrzewania organizmu. A szczególnie dziecka. Z niższą temperaturą organizm sobie poradzi, najwyżej wykorzysta rezerwy tkanki i kalorie z pożywienia. A przegrzanie jest zabójcze.

    Wiesz że w Japonii dzieciaki nie noszą rajstopek czy spodni nawet zimne dni? I sine nogi nie robią na nikim wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi z kolei ciągle zimno :)
      Smerf zazwyczaj ubrany jest "lekko", bo ze względu na alergię dostaliśmy nakaz od lekarza, aby temp. w domu nie przekroczyła 19 st. i oczywiście mamy robić tak, aby się nie przegrzewał.
      Teraz idzie lato, więc dylematu nie będzie :)

      Usuń