Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

niedziela, 16 października 2016

Smerfne rozmowy

Smerf bawi się w swoim pokoju, 15 minut ciszy zwiastuje demolkę. Mam rację, w pokoju panuje bałagan na miarę nie dwulatka, a całego przedszkola dwulatków.
- Kto to zrobił? - pytam syna, choć przecież odpowiedź znam...
- Ja - dumnie odpowiada Smerf.
- Ciekawe, kto to wszystko będzie sprzątał....
- Ty - odpowiada dziecię z szerokim uśmiechem na ustach.

- Mamo, mamooooo - syn woła mnie z kuchni. Idę do salonu, skąd dobiega głos i co widzę: Smerf leży na macie Calinki, z odwrotnie i krzywo przyklejonym do spodni pampersem Małej i wydaje mniej więcej taki dźwięk: łeeeee, eeeeuuuu, łeeeee. Ja to dzidzia - mówi i wraca do zabawy.

Niedzielna msza. Niecierpliwy syn wparowuje do kościoła, szybko klęka i modli się po swojemu. Po chwili przerywa, zrywa się szybko i woła: kupa, kupa!!!

- Co to jest? - pyta mnie synek wsazując na koło samochodu.
- Auto - odpowiadam odruchowo, na co Smerf:
- Nie, to kółko.

Czasem, choć powinnam zachować powagę, nie umiem opanować śmiechu. Takich rozmów są dziesiątki dziennie, niektóre nagrywam, aby utrwalić je nie tylko w pamięci. Jedno jest pewne: ze Smerfem nie można się nudzić!

niedziela, 2 października 2016

Trochę o nas

Jeden post na miesiąc to dramatyczny wręcz wynik, ale mimo szczerych chęci nie zawsze jest czas i możliwości. O ile jeszcze uda się zsynchronizować drzemki dzieciaków, to mam godzinę wolnego - ale nie zawsze tak jest. Poza tym spraw do załatwienia nawarstwiło się sporo, a ostatni miesiąc był bardzo dynamiczny.
Za nami wszystkie zaplanowane imprezy i większe wyjazdy. Całe weekendy wrześniowe były zapełnione, a kiedy nastał pierwszy luźny, już październikowy, postanowiłam trochę zaległych spraw rozwiązać. Przydałby się odrębny post o wrześniowych atrakcjach, ale na pewno braknie mi czasu. Smerf był wniebowzięty, choć czasem pokazywał przysłowiowe rogi, a Calineczka większość dnia przesypia, więc dowie się ze zdjęć, ile zwiedziła i zobaczyła mając trzy miesiące.

Malutka skończyła cztery miesiące i wcale już malutka nie jest. Z okruszka stała się sporym bobasem, przegoniła nawet Smerfa kiedy był w jej wieku. Nadal je, śpi i strzela w pampa, a kiedy nie śpi wydaje dźwięki co najmniej o dwa tony za wysokie :) Chwyta i wkłada do buzi wszystko, głównie palce, które wyjątkowo jej smakują. Obstawiam, że szybko zacznie ząbkować. Rozpoznaje już i nie każdego obdarowuje uśmiechem, na mój głos uspokaja się, a kiedy ją rozśmieszam aż piszczy z radości. Spacery głównie przesypia, a w nocy mamy jeszcze jedną pobudkę. Jest spokojna i grzeczna i życzyłabym sobie, aby taka pozostała :)

Smerf ma etap przytulania i całowania. Wpakowuje się do nas rano do łóżka, taszcząc ze sobą misia, obsypuje buziakami i czeka na poranne wygłupy. Najczęściej budzi Calinkę, która stacjonuje u nas w sypialni, aby później i ją zaczepiać i rozśmieszać. Mam wrażenie, że nie boi się nikogo i niczego, chociaż coraz częściej się wstydzi. Wszystko chce robić sam, więc sika sobie na buty albo ładuje litr sosu na ziemniaki. Cisza oznacza, że robi pranie (wszystko na raz, na to cały płyn do płukania i program wirowania na przykład....) albo sałatkę (wszystko, co na dolnej półce w lodówce soczyście polane ketchupem na przykład....). Każdy swój wybryk przypieczętowuje uśmiechem za milion dolarów, bo co jak co - ale cwany jest za trzech :) Jak coś chce to jest "Mamusiu" a jak coś zmajstruje to "Mamooooo". Jest opiekuńczy (jak Calinka uleje to biegnie z chusteczką na przykład) i cierpliwy, ale jak coś mu nie pasuje, to uparty i ..... płaczliwy! Smerf szukając na nas sposobu wyczuł, że łatwiej się rozpłakać niż rzucić na ziemię (szybciej osiągnie efekt), a Jego emocje wciąż ewaluują (w tę dobrą stronę) - tylko po wizycie u dziadków mam wrażenie, że ktoś mi dziecko podmienił - coś czuję, że babcia mu na wszystko pozwala, choć twierdzi co innego.... Poza tym, to fajny chłopak z Niego - taki synuś mamusi :)

Kocham te moje szkraby i choć ich nie urodziłam, to mam wrażenie, że są absolutnie moje w pełni (i męża, żeby nie było) - tylko czas za szybko ucieka, a tak chciałoby się go zatrzymać.....