Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

piątek, 5 sierpnia 2016

Co u nas

Mało mnie ostatnio, ale wolny czas zapełniają przygotowania do dwóch dużych imprez, z których jedną organizuję sama. W sumie to będzie trzecia w te wakacje, dwie za mną - rocznica ślubu i 2 urodziny Smerfa. 
Żyję na pełnych obrotach, a dzieciaki naprzemiennie dbają o to, abym przypadkiem nie zachłysnęła się za bardzo lenistwem :) 

Smerf ostatnio przychorował po raz pierwszy tak prawdziwie, z wysoką temperaturą i innymi atrakcjami. Dla mnie była to przerażająco-przytłaczająca nowość, bo synek nie chorował, a każdy nadziwić się nie mógł, jaką ma odporność. Więc moje serce drżało z niepokoju, a zdanie "dzieci chorują, wyluzuj" przyprawiało o jeszcze większą panikę. Ja autentycznie nie jestem przyzwyczajona do tego, że dzieci chorują. Kolejny raz los pokazał mi, jaką jestem szczęściarą. I choć teraz już bez emocji podchodzę do tematu "dzieci chorują", to po raz kolejny przypomniałam sobie, że nie ma nic cenniejszego nad zdrowie. 
Smerf po dwóch dniach brykał jak zawsze, odzyskał apetyt i z niecierpliwością czekał na możliwość zabaw na dworze, jednak wtedy właśnie ........ pochorował się mąż, który klasykiem kurował się dłużej niż ustawa przewiduje, nadszarpując moje niekończące się pokłady cierpliwości. Jak to dobrze, że syn nie poszedł w tym przypadku w ślady ojca :)

Calineczka ma już dwa miesiące, jak ten czas leci. Kolki dały nam spoķój i marzę, by już nie wracały. Malutka ładnie je, śpi i rośnie w oczach. Jest taka delikatna, tak inna od Smerfa, taka dziewczęca. Uśmiecha się do mnie, chociaż czasem zaszczyci swoim uśmiechem męża lub Smerfa. Mamy za sobą pierwsze szczepienia, które zdecydowanie gorzej zniosłam ja. 

Rodzicielstwo z Malutką jest zupełnie inne od tego ze Smerfem. I to nie dlatego, że jest innej płci, ani  nawet dlatego, że pierwsze dni i miesiące życia synek spędził w innej rodzinie. Calineczka jest inna, ma inny charakter. Smerfowi zupełnie nie przeszkadzały czapki, a Malutka wprost nie cierpi i mam wrażenie, że robi wszytsko, aby pozbyć się najdelikatniejszego nawet nakrycia głowy. W wózku czuje się jak ryba w wodzie i póki co uwielbia spacery, podczas gdy początki spacerów z synkiem były okupione płaczem. Przebieranie i ubieranie nie robi na niej wrażenia, a Smerf jak na faceta przystało toleruje tylko sprawne i szybkie zmiany odzieży. Calineczka lubi masaże i nawilżanie po kąpieli, a synek do dziś ucieka na widok balsamu. Żeby jednak nie było oboje uwielbiają kąpiele :)

Smerf jest niesamowity i czasem zastanawiam się, kto właściwie rządzi w domu. Jest żywą wersją kopiarki i wszystko, absolutnie wszystko papuguje po nas. Potrafi być słodki i uroczy, ale też kapryśny i złośliwy. Wciąż czaruje otoczenie (nie ściemniam, Calineczka nie ma w sobie tej magii, albo jeszcze jej nie ma) i każdy wybacza mu niecne uczynki, zachwyca się i obdarowuje drobiazgami. Niektórzy patrzą na mnie podejrzliwie, bo przecież ten niebieskooki blondas z przyklejonym do buzi uśmiechem na pewno nie jest tym samym z moich opowiadań - z pewnością przesadzam, albo co gorsza kłamię :) Jest najukochańszy na świecie i nieustannie zachwycam się i rozpływam nad nim, ale wierzcie, ma też słabsze dni. Kiedy jednak słyszę jego śmiech, tę dziecięcą radość, taką prawdziwą i szczerą - wciąż się wzruszam. Jest moim małym, dzikującym słoneczkiem.