Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

sobota, 27 września 2014

Z drugiej strony

Przeglądając Internet traifłam na zwierzenia kobiety, która oddała dziecko do adopcji. Czytając jej historię, na przemian wzruszałam się i przerażałam. 
Tyle ile My zyskamy, Ona straci. I nie chodzi tylko o Dziecko, ale również o emocje, uczucia, marzenia. A Ona? Zyska tyle, ile My stracimy. Ot, taka równowaga. Ale nie ma tu znaku równości, bo Szczęście zostanie po naszej stronie. 
Gdziekolwiek teraz jesteś Matko Mojego Dziecka, cokolwiek teraz robisz, dziękuję Ci. 

poniedziałek, 22 września 2014

Inny niż wszystkie weekend

Dni mijają w szalonym tempie, chociaż każdego ranka budzę się ze świadomością, że kolejny - długi dzień przede mną. Taki paradoks czasu. Czekam, więc każdy dzień wydaje się być taaaaaki długi - a jednak w ogólnym rozrachunku czas ucieka szybko, zabierając ze sobą bezpowrotnie wszystkie chwile - te dobre i te gorsze.

Miniony weekend był intensywny - bo z dzieckiem. Moja chrześnica opanowała w całości nie tylko Moje Serce, ale i czas. Mój, wydawało się uporządkowany plan dnia, diabli wzięli. Sprzątanie było na akord. Odpoczynek? - a co to takiego :) Dobrze, że gotować nie musiałam, bo doprawdy nie wiem, jak bym to ogarnęła. 
Wieczorem, kiedy zaliczyliśmy już spacer, zabawy na dworze i w domu, posiłki, kąpiel i czytanie bajek, kiedy dziecię zasnęło z ręką zarzuconą na moją szyję opanował mnie strach. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie - czy ja sobie poradzę 24/7 z takim żywiołem w domu (albo żywiołami - przecież chciałabym docelowo mieć więcej niż jedno dziecko); czy będę potrafiła zorganizować Nam czas; czy starczy mi sił, cierpliwości, pomysłowości, kreatywności w kształtowaniu Małego Człowieka? 
Spojrzałam wtedy na Małą, na jej spokojny oddech i uświadomiłam sobie, że dla takiego widoku co wieczór jestem w stanie wywrócić Mój Świat do góry nogami. Że czuję się gotowa na tę rewolucję, która zbliża się dużymi krokami. 


18 miesięcy oczekiwania za Nami

czwartek, 11 września 2014

Cierpliwości Ty moja....

Już standarowo chyba na początu miesiąca dowiaduję się, co tam ciekawgo w Naszym OA słychać. Mam jakąś wewnętrzną potrzebę usłyszenia "Jeszcze troszkę cierpliwości. Pamiętajcie, że wszyscy czekamy na Wasze dziecko" lub coś temu podobne. Nie wiem jak mi się udało wymusić na Paniach informację o czekających parach, ale okazało się, że jeszcze jest sporo par z kursów przed Nami. Zrobiło mi się smutno, bo wiem, że ten rok na pewno nie będzie Nasz. Ale z drugiej strony czekamy na Nasze Dziecko i chociaż czekać wcale nie jest łatwo, to warto.

Tymczasem skupiam się na tym, co jeszcze mogę zrobić, zanim mój świat wywróci się do góry nogami. Staram się skupić na rzeczach mało istotnych, ale awykonalnych przy dziecku. Albo przynajmniej trudnych do zrealizowania w przerwach między spaniem, zabawą i karmieniem. 

Wymyślam też setki scenariuszy jak to będzie z Dzieciem. I chociaż wiem, że przecież rzeczywistość okaże się być zupełnie inna, to marzę....





poniedziałek, 8 września 2014

Chorobowo

Pochorowałam się ostatnimi czasy - gorączka, gardło, katar, o bólu głowy nie wspominając. Pierwsza noc była naprawdę trudna. Ogarniała mnie wszechobecna złość, że nie mogę czuć się dobrze :)

Ale myślami byłam zupełnie gdzieś daleko. Myślałam o tym, że przecież jak będę miała Dziecko choroby nie opuszczą mnie w cudowny sposób. Nie raz pewnie zdarzy mi się czuć beznadziejnie i jednocześnie zajmować się Dzieciem. Nie raz będę zasmarkana Je karmić czy kąpać i drżeć z każdą chwilą, żeby przypadkiem Go/Jej nie zarazić.

Doszłam jednak w moich rozmyślaniach do Wniosku, że owe Dziecię będzie miało jeszcze Tatę, najlepszego tatę na świecie! Znaczy tak mi się wydaję, biorąc pod uwagę wypadkową dwóch rzeczy - że jest cudowym mężem i ma super podejście do dzieci.
Mąż bardzo o mnie dbał, był moim prywatnym sanitariuszem :) Ugotował mi rosół (co prawda nawet z mega katarem poczułam, że jest za słony - ale widocznie kocha ;) ), przynosił lekarstwa, dogadzał i pilnował.

Teraz już czuję sie lepiej, więc z pozytywnym nastawieniem zaczynam kolejny tydzień oczekiwań. I tak się zastanawiam, ile jeszcze takich tygodni mnie czeka.

poniedziałek, 1 września 2014

Wicie gniazda?

Nie tak dawno pisałam, że nie spieszymy się z przygotowaniami na przyjście Dziecka, tylko czasem zdarzy mi się chwila słabości i zapomnienia. Chyba wczoraj przeżyłam apogeum owego zapomnienia....

Kilkanaście par bodów, pajacyków, śpioszków, kaftaników, czapeczek, skarpetek - słowem cała wielka torba ubrań dziecięcych, w neutralych kolorach - prezent od dziadków. Stoi w pokoju i aż prosi się, żeby je układać, składać, prasować....Nawet nie wiem, czy któreś z tych rzeczy będą pasowały na Nasze Dziecko. Ale to nieistotne, sprawiło Nam to tak ogromną radość! Początkowo byłam ostrożna, nie chciałam przywozić tych rzeczy do domu. Jednak wiem, że przecież dziadkowie czekają na wnuka/wnuczkę.

A niech tam! Może to właśnie jest owe "wicie gniazda"?

Nie tak dawno czytałam, że telefony dzwoniły, kiedy ktoś przygotował / wyposażył pokój ; kupił meble do pokoju dziecięcego czy przygotował wyprawkę. Może czas przełamać się i zaszaleć z zakupami dla dziecka? Przynajmniej takimi, które będą uniwersalne. Ale co, kiedy wszystko będzie gotowe czekało, a telefon będzie jeszcze miesiącami milczał jak zaklęty??????