Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że kiedy Smerf ma dość jedzenia ląduje ono na mojej bluzce, zaraz po zrobionym z gracją "bruuuu" - czyli wypluciu go z siłą przekraczającą dopuszczalną prędkość jazdy samochodem w terenie niezabudowanym. Ostatnimi czasy jednak zbyt szybko zupa czy kasza lewitowała na mój dekolt - Smerf najzwyczajniej w świecie nie chciał jeść. Wymyślałam więc coraz to nowe kombinacje żywieniowe oraz sposoby podawania posiłków, ale moje wysiłki zawsze kończyły się tak samo. Zorientowałam się, kto jest tego winowajcą i z niecierpliwością czekałam. Kiedy dziś śniadanie i obiad zostały wręcz spałaszowane przez synka, zajrzałam (co też łatwe nie jest) do jego buzi a moim oczom ukazały się dolne dwójki - obydwie na raz. Ma więc cztery ząbki i zapewne kolejne w drodze.
Dziś też wyszliśmy ze Smerfem porządkować ogród. Synek był wprost zafascynowany widokiem matki pracującej :) Grzecznie siedział w wózku i zaczepiał zwierzaki, które z kolei zafascynowane były Smerfem. Kotka tak się rozhulała, że wskoczyła mu na kolana i zasnęła. Nie przeszkadzało jej nawet, że Smerf piał, głaskał (znaczy robił ruchy klepiąco - ciągnące) i próbował ją zrzucić. Trwało to dobre kilka minut, kiedy to kocur postanowił dołączyć i musiałam interweniować w obawie o zwierzęta :) bo syn radził sobie z nimi doskonale ;) Efekt końcowy był taki, że Smerfiątko zasnęło w asyście dwóch kotów i psa wylegujących się obok wózka.
Natomiast szturmu po mieszkaniu ciąg dalszy. Oczywiście najlepsza zabawa jest na czterech, bo wszędzie można się dostać. Smerf lubi też być prowadzony za ręce i mógłby tak chodzić godzinami, zupełnie nie zważając na nasze zmęczenie w tym temacie :) A najlepsze jest to, że czasem zapomina, że nie umie chodzić i po prostu puszcza się kanapy czy łóżeczka i robi .....efektowne "bum" wprost w moje ręce. Tym oto sposobem syn ma mnie na wyłączność od bladego świtu do wieczora, kiedy to wtulony we mnie zasypia słodko....
W pogoni za piłką....
Trzeba sprawdzić każdy szczegół.
Z siadu na czterech, z czterech na siedząco - i tak cały czas....?
Czwórka króluje. Gratulujemy kolejnych ząbków i postępów.
OdpowiedzUsuńBuzia mi się ciągle śmieje, jak wyobrażam sobie Smerfa w otoczeniu zwierzaków.
Pozdrawiam
Dziękujemy :) Faktycznie Smerf i zwierzaki to niezły duet.
UsuńNiebawem Tygrysek będzie podbijał świat na czterech, czas tak szybko ucieka - dopiero co Smerf uczył się chwytać, a dziś strony w książeczce przekłada.
Pozdrowienia
No to mamy podobnie - tyle że Bąbel jeszcze nie staje i nie chodzi prowadzany za rączki. W sumie bardzo niecierpliwie czekam na jego pierwsze kroki albo chociaż przyjęcie bardziej pionowej pozycji, ale neurolog i rehabilitantka twierdzą, że im dłużej będzie raczkował, tym lepiej - więc do samodzielnego chodzenia mamy go nie zachęcać, tylko po prostu czekać na dalszy rozwój wydarzeń, aż sam do tego dojrzeje :)
OdpowiedzUsuńSmerfuś przeuroczy :) I jakie ma gęste włoski ! Cudo ! :)
Dziękujemy, faktycznie Smerf ma dużo włosów, aż z tyłu mu się kręcą :)
UsuńJa wiem, że my matki już tak mamy, że niecierpliwie czekamy na każdą nową umiejętność dziecka - Bąbelka pora też przyjdzie, a wtedy mama z sentymentem wspomni te dni, kiedy kręgosłup nie bolał :)
Ja czekam na "mama" - jak w tej reklamie. Co prawda nie raz już to słyszałam, ale ostatnio tylko "tata i tata" - jak zdarta płyta ;) Wygląda to mniej więcej tak:
- Synku powiedz "mama"
- Tata
- Proszę.... "ma-ma"
- ta -ta ( i tu uśmiech od ucha do ucha).
Całusy.