Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

piątek, 29 sierpnia 2014

Jak to z dziećmi proszę Pani

Dzień spędzony z dzieckiem to zupełnie inny dzień. Bardziej intensywny, wyczerpujący, bogaty. I piękny, taki prawdziwie przeżyty. Jest coś takiego fascynującego w pokazywaniu świata dziecku, coś tak magicznego, że proste czynności wydają się być wyjątkowe.

Dzisiejszy spędziłam z moją niespełna czteroletnią chrześnicą. Buzia jej się praktycznie nie zamyka - a kiedy brakuje jej pomysłów o czym mówić, to sobie śpiewa. Ot, takie rozgadane dziecko. Wszystkiego jest ciekawa i wszystko musi wiedzieć. Pytanie bez odpowiedzi wraca jak bumerang. "Bo tak" to odpowiedź, której tylko Ona może używać - wszyscy inni muszą skrupulatnie udzielać jej wyczerpujących odpowiedzi. Poza tym jest wrażliwa, prostolinijna i przebojowa. Nie boi się obcych, chociaż intuicyjnie potrafi wyczuć, komu może "zaufać". Nie strzela fochów, chociaż potrafi się targować i stawiać na swoim. I myśli o innych, potrafi się dzielić. Takie dobre z niej dziecko :) 
Po ponad ośmiu godzinach z Nią czuję się zmęczona, ale tak pozytwnie. Zakupy z dzieckiem, z tak energicznym dzieckiem jak Ona to pomyłka :) No, chyba, że z wcześniej przygotowaną listą. Spacer to raczej sprint, a jej ciekawość świata sprawia, że nie jest to sposób na relaks. Jazda samochodem to jak kurs nauki jazdy "nie tak szybko", "za wolno", "teraz w lewo", "czemu hamujesz?". "gdzie jedziemy?" itp.itd. średnio co drugie zdanie. 
Bezcenne osiem godzin. Całusy i przytulanki. Zdarte kolano i brudne łapki. Śmiechy i uśmiechy. Spojrzenia prosto w oczy, podskoki i kręciołki. Bezcenne chwile.

Będąc na zakupach Mała pyta mnie, czy coś jej kupię. Pozwalam jej wybrać sobie co chce. Rozgląda się po regałach i pakuje do koszyka batonik belVita. Robi przy tym piruet i śmiejąc się woła "stworzona na śniadanie". Robiąca obok zakupy kobieta wybucha śmiechem. Pytam się Małej, czy na pewno to zje, czy może chce Lubisia. Patrzy na mnie bystrym wzrokiem i mówi, że Lubisie są dla dzieci. Pytam jej więc, kim ona jest. "No jak to kim jestem, jestem N....(imię)!" Teraz ja wybucham śmiechem. Odkłada jednak ciastko i pyta, czy może jabłko, bo "jabłka są zdrowe i mają mnóstwo witamin. Trzeba je jeść na złość." Kobieta obok śmieje się do rozpuku. "Oj, z Tobą to czasem wesoło" - mówię. "Jak to z dziećmi proszę Pani" - odpowiada kobieta.

Ja właśnie chcę, żeby było wesoło. Ja chcę doświadczać co dzień od nowa, jak to jest z tymi dziećmi. Tymczasem kilka dni upłyneło i przybliżyło mnie do Mojego Dziecka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz