Smerf jest nadal na diecie bezmlecznej i specjalnym mleku dla alergików. Alergolog orzekł, że najwcześniej po wakacjach zaczniemy wprowadzać nabiał i tego skurpulatnie przestrzegam - do tej pory próby prowokacji kończyły się niepowodzeniem. W związku z tym raz na kwartał robimy badania krwi, które do tej pory odpukać były bez zastrzeżeń i mam nadzieję takie pozostaną. Dieta bezmleczna wcale nie jest taka straszna, ale jak twierdzi pediatra "trzeba kontrolować".
Więc kontrolujemy. Ale ..... otóż zawsze jest jakieś ale. Serce mi pęka jak pomyślę, ile stresu kosztuje Smerfika wkłucie. Sama od kiedy tylko odbiorę skierowanie chodzę i przeżywam - ale ja to ja, a On wciąż jest dla mnie taki maleńki i bezbronny....
Ostatnio było podobnie. Wybudzony ze snu (jakoś zawsze kiedy mamy jechać do laboratorium On śpi w najlepsze, co zazwyczaj mu się nie zdarza, jest raczej rannym ptaszkiem) oraz głodny i tak bardzo dzielnie to wszystko znosi. Marudzenie zaczyna się chwilę przed pobraniem, zupełnie jakby wiedział kiedy Jego kolej. A później jest płacz - w momencie wkłucia i chwilę po. Przytulam i całuję Jego zapłakaną buźkę, ale sama czuję jak łzy mi się kotłują pod powiekami, a serce pęka. Jego płacz i moja bezradność (bo zdaję sobie przecież spawę, że trzeba) powodują, że mam ochotę uciec stamtąd. Po kilkunastu sekundach (laborantka ma naprawdę wprawę i serce do dzieci) jest po wszystkim, a ja na trzęsących się nogach wychodzę w asyście męża, tuląc do siebie Smerfa, który w międzyczasie zapomina o kłuciu i zajmuje się czymkolwiek. Ja jednak jeszcze przez kolejnych kilkanaście minut przytulam synka i całuję, aż zaczyna protestować bo przecież chciałby już brykać.
Kocham Go ponad wszystko. Jest moim szczęściem i uwielbiam patrzeć na Jego uśmiechniętą buźkę. Na szczęście prawie zawsze taka jest, nawet minutę po pobraniu ;)
Smerfik sprząta <3
Pobieranie krwi to u nas największy stres i płacz na całą przychodnię. Dobrze, że Wasz synuś chętniebpije mleko dla alergików bo ono ma jednak specyficzny smak i zapach. My przebobiliśmy u starszej córki Nutramigen.
OdpowiedzUsuńSpecyficzny to bardzo delikatnie powiedziane ;) Jestem pełna podziwu dla Smerfa, który naprawdę z wielką radością pije to "mleko", chociaż dietę ma całkiem bogatą i dawno mógłby z niego zrezygnować.
UsuńBiedactwo kochane... jak ja będę musiała takie coś przechodzić to chyba mi serce pęknie.. albo podstawię swoją rękę do kucia ;)
OdpowiedzUsuńAle i tak Smerf jest bardzo odważny ;*
Jest dzielny, to fakt - mama dużo gorzej to znosi.
UsuńA z tą swoją ręką całkiem niezły pomysł - wyobrażam sobię minę laborantki :) :) :)
Straszne przeżycia dla Was wszystkich. Dobrze, że Smerf tak szybko znajduje sobie inne zajęcia:)
OdpowiedzUsuńSmerf nie należy raczej do grupy dzieci, które "rozpamiętują" jakieś drobne urazy. Moja siostra młodsza takim właśnie była dzieckiem - jak się przewróciła i płakała, to wiadomo było, że dzień z głowy - bo zaczynała piszczeć jak tylko zobaczyła winowajcę zdarzenia i kiedy tylko jej się nie przypomniało, pokazywała i w płacz :)
UsuńPiękne rękodzieło, jestem pod wrażeniem!
Dzielny mały Smerfik ! Ja to w ogóle czasami mam wrażenie, że dzieciaki wykazują więcej odwagi i hartu ducha niż ich mamy (sama jestem z tych, które płaczą i lamentują bardziej niż potomek ;) ) Oby tych pobrań jak najmniej przed Wami - mam nadzieję, że już wkrótce nie będą wcale potrzebne :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Bajko, też mam taką nadzieję :*
UsuńTrudna to sytuacja, bo z jednej strony wiemy, że kłucie jest ważne, a z drugiej serce pęka. Dobrze, że maluchy za chwilę zapominają. Pewnie Smerfik zebrał już cały zestaw naklejek dzielny pacjent ;) Dużo też zależy od laborantki. Fajnie, że trafiliście na osobę, która radzi sobie z dziećmi.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z powodzeniem wprowadzicie nabiał.
O tak, naklejki są, ale Smerf je zdejmuje i wkłada do buzi ;) jak wszystko :)
UsuńDieta bez nabiału w czystej postaci nie jest uciążliwa, dużo bardziej męczy mnie czytanie etykiet gotowych produktów - a okazuje się, że mleko może być wszędzie.... jeśli są go śladowe ilości to nic się nie dzieje, ale ostatnio po zjedzeniu bułki, gdzie prawdopodobnie było mleko bolał go brzuszek. Na szczęscie ma chłopak apetyt i bardzo lubi warzywa, owoce, obiady, mięso - poniekąd nawet mi na rękę ta alergia na nabiał, przynajmniej w pierwszym okresie życia nikt nie wciskał mu słodyczy ;) za to nauczył się chętnie jeść owoce i warzywa. Jak ma do wyboru ciastko czy np. gruszkę, zawsze wybiera to drugie. Pewnie jak podrośnie mu się odmeni (ja uwielbiam słodycze), ale póki co niech uzupełnia sobie witaminy :)
Współczuję stresu. My raz jeden musieliśmy iść na pobranie krwi, poszliśmy do nas do przychodni, kłuli młodą 3 razy bez rezultatu, już była zmęczona, zestresowana, że powiedziałam stop. Pojechaliśmy do szpitala i tam babeczka w ciągu kilku sekund pobrała młodej krew, Od tamtej pory nie lubi wchodzić di przychodni, niestety jakiś uraz pozostał.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że synek tak chętnie je mięso i owoce bo moja dziewczyna zupełnie mogłaby to wykluczyć, warzywa lubi i staram tym się uzupełniać witaminy.
Pozdrawiam
Wyniki na szczęście dobre, ale niewielki siniak po wkłuciu (synek niestety wyszarpnął rękę) przypomina o stresie.
UsuńGrunt, że córcia warzywa lubi, wiele dzieciaków ich nie znosi.