Pochorowałam się ostatnimi czasy - gorączka, gardło, katar, o bólu głowy nie wspominając. Pierwsza noc była naprawdę trudna. Ogarniała mnie wszechobecna złość, że nie mogę czuć się dobrze :)
Ale myślami byłam zupełnie gdzieś daleko. Myślałam o tym, że przecież jak będę miała Dziecko choroby nie opuszczą mnie w cudowny sposób. Nie raz pewnie zdarzy mi się czuć beznadziejnie i jednocześnie zajmować się Dzieciem. Nie raz będę zasmarkana Je karmić czy kąpać i drżeć z każdą chwilą, żeby przypadkiem Go/Jej nie zarazić.
Doszłam jednak w moich rozmyślaniach do Wniosku, że owe Dziecię będzie miało jeszcze Tatę, najlepszego tatę na świecie! Znaczy tak mi się wydaję, biorąc pod uwagę wypadkową dwóch rzeczy - że jest cudowym mężem i ma super podejście do dzieci.
Mąż bardzo o mnie dbał, był moim prywatnym sanitariuszem :) Ugotował mi rosół (co prawda nawet z mega katarem poczułam, że jest za słony - ale widocznie kocha ;) ), przynosił lekarstwa, dogadzał i pilnował.
Teraz już czuję sie lepiej, więc z pozytywnym nastawieniem zaczynam kolejny tydzień oczekiwań. I tak się zastanawiam, ile jeszcze takich tygodni mnie czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz