Zawsze późnym wieczorem, kiedy głowa przytulona jest do poduszki, moje myśli najlepiej układają się w słowa. Jednak wtedy nie mam siły siedzieć i stukać, a rano - fruuuu - zupełnie nie wiem o czym pisać.
Coś mi też ciągle uwiera w tej mojej pisaninie, jakoś nie do końca czuję, że taka forma prowadzenia bloga mi odpowiada, a pewnie czytelników nudzi. Zastanawiałam się, myślałam co zmienić, czy pisać częściej, czy skupić się bardziej na sobie, czy pisać w ogóle....
I na próbę zmienię formę zapisu myśli, może to akurat będzie "to" ? Jeśli nie, będę poszukiwała dalej.
****************************************
Siedzę z mokrymi włosami, które żyją swoim życiem i nigdy, ale to absolutnie nigdy nie udało mi się ich ujarzmić po umyciu. Suszarka i prostownica to taki mój duet podręczny, bez którego nie wyobrażam sobie egzystencji. A ta ostatnio jest mocno nadwątlona przez brak energii. Gdybym tylko miała jej choć w połowie tyle, co ma mój syn....
A, mój syn. Nauczył się pokazywać język. No dobra, sam się nie nauczył, ale nie napiszę Wam, kto Go nauczył. W każdym razie dziś w odpowiedzi na to, czy ma ochotę coś zjeść, pokazał mi język. To chyba znaczyło, że nie ma?
W każdym razie obiad zjadł, chociaż jakieś jego ilości składowe znalazłam w szufladzie z miskami. Dużo różnych ciekawości tam ostatnio znajduję: buty, kawałki ręcznika papierowego, misia (który ma z 50 cm i nawet upchany nie mieści się tam razem z miskami), magnesy z lodówki, chrupki i resztki jedzenia. Raz nawet znalazłam tam swój telefon (czyżby lewitował?!).
Jutro już październik, nie wierzę, że to już. Przecież niedawno pluskaliśmy się w basenie. Jeszcze trochę i minie rok, od kiedy Smerf jest z Nami. A co było przed Nim? Jak wyglądały nasze październikowe dni? Czasem bym chciała sobie przypomnieć, ale nie potrafię. Są jakieś przebłyski badań, lekarzy, łez - ale zupełnie nie umiem ich umiejscowić w czasie. Zapytam później męża, On ma pamięć do dat, może będzie wiedział, jak spędzaliśmy wrzesień i październik w 2012 roku, na przykład.....
Dziś nie umiem wyobrazić sobie, że rano nie obudzi mnie "mama, mamaaaaaaa" i smyranie po włosach, albo donośne "tata" połączone od razu z pytaniem "co to?". Dziś nie zastawiam się, jak by to było, gdyby po mieszkaniu buszował Mały brzdąc. Dziś już wiem.
Idę zrobić porządek z tymi włosami. Później jeszcze muszę poodkurzać kawałki jabłka, które wtarł w dywan synek, bo jutro rano gotów jest je zjeść :) A jutro? Dobre pytanie, bo czym jutro mnie zaskoczy nigdy nie wiem.