Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

wtorek, 21 października 2014

Chorobowo part II

Chyba nie doleczyłam ostatniego przeziębienia - jak zawsze wierzyłam w swoje możliwości i kiedy tylko mogłam śmigałam załatwiając sprawy, z zatkanym nosem i bolącym gardłem. Efekt - zapalenie krtani. Nie lubię użalać się nad sobą, ale fatalnie się ostatnimi dniami czułam. W nocy budziły mnie duszności, bo katar udało mi się opanować aptecznymi specyfikami. Do tego głos (a raczej skrzeczenie) nie brzmi obiecująco...

Jako, że jak się coś komplikuje, to zazwyczaj wszystko, w naprawie ląduje mój telefon i laptop. Już byłam bliska zakupu nowych, ale jestem taka sentymentalna i strasznie szkoda mi tych wszystkich danych - zdjęć, filmików. I oczywiście do tego jestem roztrzepana - w przeciwnym razie dawno bym miała wszystko zapisane na dysku zewnętrznym lub płytach. Ot, takie małe podsumowanie siebie zrobiłam :)

Byłam u przyjaciółki jakiś czas temu, tak w ramach relaksu pomogłam jej przy dzieciakach. Dla niej to była pomoc, bo dla mnie - najprzyjemniej spędzony czas w roku. Nawet pomijając to, że Mały był czasem marudny na zęby - kiedy się wtulił tą swoją buźką we mnie, w środku się rozpadałam na milion kawałków. Uwielbiałam kiedy się budził, stawał w łóżeczku i częstował mnie swoim boskim uśmiechem. Lubiłam jak śmiał się w głos, kiedy coś wyjątkowo Go rozbawiło. On mnie chyba też polubił, bo wszędzie za mną raczkował (wiem, wiem - byłam dla Niego nowością i atrakcją hehe).... Czułam się taka dumna, zaprowadzając starszą córkę do przedszkola. I w każdej minucie uświadamiałam sobie, jak bardzo tęsknię za takim życiem. 


Minął rok od uzyskania kwalifikacji. Cały rok marzeń, tęsknoty, wyczekiwania. Tak bardzo nie chciałabym za rok pisać, że minął kolejny rok - ba, ja nawet nie umiem sobie tego wyobrazić. I wierzę, że już niedługo, że lada chwila odnajdzie się Nasze Dziecko.

środa, 8 października 2014

(Nie)cierpliwie

Czekam. Po cichu, w ukryciu - czekam.
Muszę przyznać się sama przed sobą, że coraz trudniej znoszę oczekiwanie. A może to tylko taki jesienny kryzys? Co prawda nie zerkam co chwilę na telefon w oczekiwaniu telefonu z Ośrodka, ale gdzieś w głębi coraz bardziej pragnę, by ta chwila nastąpiła.
Czytam inne blogi i fora, ciesząc się radościami innych, kiedy serca rodziców i dzieci wreszcie się łączą. Jednoczeście nie rozumiejąc, dlaczego ja czekam tak długo, kiedy innym marzenie spełnia się po niespełna roku...Wiem, oni czekali na Swoje Dziecko i ja również oczekuję na Swoje. 
Zeszłego roku o tej porze kończyliśmy warsztaty, wierząc, że Nasze Dziecko odnajdzie się szybko. Tymczasem z siostrą Cierpliwością czekamy już tyle czasu.

sobota, 4 października 2014

Bałagan i śmiech

Zdecydowanie preferuję dom pełen dzieci. Lubię, kiedy przekraczając jego próg wita mnie śmiech - taki radosny i szczery. Tak jak wczoraj.
Znajomi ze swymi pociechami postanowili umilić nam piątkowe popołudnie. Kiedy wróciłam z pracy, w drzwiach stał niespełna roczny nieborak, z uśmiechem od ucha do ucha i powitał mnie soczystym buziakiem. Na moment zamknęłam oczy i pozwoliłam tej chwili trwać, czarując ją - by trwała każdego dnia na nowo, aby to mój dzieć tak mnie witał. Za chwilę podbiegła jego starsza siostra, która ze swymi blond loczkami wygląda jak mały aniołek, choć charakter ma zdecydowanie jednak nie-anielski ;) i rzuciła "ceść ciocia" posyłając mi podobnie promienny uśmiech jak jej brat. Jak mi było dobrze wrócić do takiego domu i to nie tylko ze względu na weekend :)
Zupełnie nie przeszkadzały mi zabawki, które pozbawione swojego miejsca znalazły się prawie wszędzie w zasięgu wzroku. Nie przeszkadzały mi piski i krzyki dzieciaków na widok psa, który ciesząc się szczekał głośniej niż zazwyczaj. Nie przeszkadzały mi butelki, smoczki i chusteczki na kuchennym blacie. 
Dom żył, a ja tęsknię za takim życiem. 

Znajoma wyliczała rzeczy, które mi odda po swoich pociechach, a ja śmiałam się, że nasze Dziecię będzie najbardziej obdarowanym dzieckiem roku. Tego samego dnia zadzwoniła moja siostra, żebym zabrała ciuchy po maluchach jeśli chce, bo ona nie ma gdzie tego trzymać. I nasze postanowienie, aby nie kompletować wyprawki dla malucha przepadnie, bo każdy przed zimą robi porządki i miejsce na inne rzeczy. Tym oto sposobem dorobiliśmy się spacerówki, ciuchów, konika na biegunach, stelaża do wanienki, huśtawki, firan z motywami bajkowymi. Czeka na nas jeszcze kołyska, stolik do karmienia, leżaczek - który zapewne z następną wizytą do nas trafi. Sobie pozostawiłam przyjemność zakupu wózka, łożeczka, pościeli i kocyków - na czas "po" TYM telefonie. 

Mam takie życzenie, aby jesień i zima szybko minęły, a wiosną będzie dwa lata naszego oczekiwania i już coraz bliżej, coraz bardziej niecierpliwie będziemy wypatrywać na wyświetlaczach telefonów napisu OA.....