Sercem urodzone

Sercem urodzone
W błękicie Twoich oczu odnalazłam szczęście....

wtorek, 25 sierpnia 2015

Koncert...to i owo

Wakacje zbliżają się ku końcowi, a my staramy się wycisnąć z nich najwięcej, ile się da. I tyle, na ile można pozwolić sobie z tuptającym berbeciem, który zasilany jest chyba bateriami duracell :) 

Za nami już (chyba) największe upały, więc w zakładkę "wspomnienia" możemy włożyć wszystkie przedpołudnia w basenie mniejszym i większym, pobyty w wodach słodkich i słonych, bezkarne paradowanie w strojach kąpielowych (czy pampie w przypadku Smerfa). 



Cały czas jesteśmy na etapie odwiedzin i wyjazdów do znajomych bliższych i dalszych. Popołudnia takie zazwyczaj bardzoooooo szybko mijają, Smerf wycałowany i uradowany zasypia błogo - a ja obmyślam strategiczny plan tego, jak pomieścić Jego wszystkie zabawki, których wciąż przybywa. I chociaż metrów sporo, to mam wrażenie, że wszędzie są Jego zabawki i rzeczy :) 

Przed nami "sezon na koncerty". Na pierwszym wspólnie z synkiem już byliśmy. Mimo kilku niesprzyjających warunków (moje kiepskie samopoczucie, zakorkowane miasto i niepogoda) nie mogłam sobie (Nam) odmówić tej przyjemności. Początkowo obawiałam się, jak Smefik zniesie hałas - całkowicie jednak zapominając o tym, jak bardzo muzykalne mam dziecko.... Smerf biegał tańcząc, a raczej machając rękoma - a Jego popisom towarzyszyły salwy śmiechu nasze, znajomych i obcych - przez co popisywał się jeszcze bardziej. Nie zauważył nawet, że minęła pora spania, a próby zapakowania go do wózka kończyły się krzykiem - tak się chłopakowi spodobało. 
Bez większych obaw wybieramy się na kolejne, zaplanowane na koniec wakacji koncerty. 


"Gwiazdy" wieczoru ;) ..... oczywiście w tle :)


Nie tylko pierwszy w życiu koncert, ale też pierwsza konsumpcja loda jeszcze przed ......


Pani podała colę dla ..... męża :)  hihi
Zdecydowanie jednak mój przystojniak jest blondynem, bez pełnego uzębienia i nie mający nawet metra wzrostu :) 


Zmieniając temat: próby wprowadzenia nabiału niestety nie powiodły się. Brzuszko nie bardzo chce współpracować, nic na siłę. Wysypki brak, ale widzę, że układ trawienny sobie jeszcze nie radzi. Dobra wiadomość to taka, że śladowe ilości mleka są słabo uchwytne przez organizm, tylko nabiał w czystej postaci powoduje rewelacje żołądkowe. Więc jest i tak dobrze.


niedziela, 16 sierpnia 2015

Jak Smerf w wodzie

Targana różnymi emocjami dotyczącymi wyjazdu nad morze postanowiłam zmodyfikować trochę plany, tak aby "był wilk syty i owca cała". 

Zamiast nad morze wybraliśmy się nad jezioro. Ośrodek Wypoczynkowy położony jest nad niewielkim jeziorem i otoczony praktycznie ze wszystkich stron lasem.
Ma swój niepowtarzalny klimat, o czym dowiedzieliśmy się z mężem w zeszłym roku - spędziliśmy tam, ostatni jak się okazało, urlop we dwójkę. Poznaliśmy przesymatycznych ludzi, ich historie i naprawdę z wielkim żalem stamtąd wyjeżdżaliśmy. Na zawsze w pamięci zostaną wspólne ogniska i kąpiele w jeziorze w środku nocy :) 

Argumentem przemawiającym "za" jest również odległość - w niespełna godzinę jazdy byliśmy na miejscu. Plaża może nie była gigantyczna, ale miała piasek - co dla Smerfa oznacza dobrą zabawę. Godzinami siedział na brzegu po pas w wodzie przesypując piasek do wody, wodę do wiaderek itp. Zaczepiał inne dzieciaki, a i one nie pozostawały dłużne - nieśmiało próbowały zagadywać do Smerfa, który z zachwytu piszczał "kiki" - do dziś nie rozszyfrowałam, co to znaczy ;) W wodzie czuł się doskonale, przebierał nóżkami i rączkami jakby pływał. Kilka razy prawie się napił, ale nie zraziło Go to wcale - było tylko "tata dada" - i wspinał się na męża, aby ten poszedł z Nim poszaleć w wodzie.
Patrzyłam na tych moich mężczyzn i rozpływałam się w zachwycie, jakie mam szczęście, że są. A jak Smerfik przybiegał i całował mnie buzią umorusaną w piasku czułam, że do szczęścia nic więcej mi nie trzeba :)
Szkoda, że nie mogliśmy zostać do końca lata, ale cóż, dobre i kilka dni :)








Moje szczęście w Smerfnej chustce ;)




Kochany szkrab :*

wtorek, 11 sierpnia 2015

Obawy

Ostatnia wizyta u alergologa przyniosła diametralne zmiany. Mamy wprowadzać nabiał do diety Smerfa. 

Przyznaję, boję się. Boję się powtórki z rozrywki, kiedy to Smerfik z pasją drapał swędzące plamy - odpowiedzi układu immunologicznego pt. "nabiał nie jest dla mnie dobry". 
Kilka tygodni trwało, zanim organizm stwierdził, że bez białka jest super i od tamtej pory mamy "skórę jak pupa niemowlaka". Ja już zapomniałam jak to jest, kiedy wychodzi reakcja alergiczna. 

Ale muszę spróbować, im szybciej tym lepiej - wiem. Przecież Smerfik wreszcie zorientuje się, że jest "oszukiwany" i zapragnie zjeść tak jak my naleśniki z twarogiem, a nie dżemem..... Już teraz przecież widzi, że jego zupka ma inny kolor niż ta na naszych talerzach, chociaż jest prawie taka sama ..... prawie, bo bez śmietany. 
Albo co gorsza poczęstuję się czymś sam, lub ktoś nie wiedzący o Jego alergii Go poczęstuje. 

Każdego dnia mówię: dziś spróbuję i każdego dnia oddalam to w czasie. Przecież na kolejnej wizycie Pani dr zapyta, jak reaguje na nabiał i co powiem? Że jestem tchórzem, lubiącym jasne sytuacje i bojącym się zmian? 

Kciuki wskazane i może podeślijcie trochę motywacji albo mniej delikatnie "postawcie mnie do pionu" :) :) :)

piątek, 7 sierpnia 2015

Lato, lato

Ostatnio dużo się dzieje. W domu gwarno, bo praktycznie codziennie ktoś nas odwiedza, albo my zabieramy zapasy picia i ruszamy w drogę. Pogoda sprzyja też długim spacerom i zabawom na podwórku - uwielbiamy moczenie się w basenie, a synek z radością poznaje tajniki ogrodu, podwórka i okolicznych terenów. Wieczorami wygląda jak "dziecko szczęścia" mimo wielokrotnego przebierania w ciągu dnia :)

Dowiedziałam się, że znajoma para z kursu została rodzicami, co wprawiło mnie w doskonały humor. Od razu przypomniały mi się emocje, jakie towarzyszyły mi po tym telefonie. Ah.....

Smerfik rozchodził się na dobre. Nie straszne mu już nierówności terenu, przeszkody i upadki, których jest coraz mniej. Bardzo ubawiło mnie (niedobra ja) jak Smerfik uczył się zawracać i zmieniać kierunek podczas chodzenia - robił to całym ciałem, jakby zajmował cały okoliczny teren :)


Jedne z pierwszych, niezgrabnych kroków




Przepraszam za jakość zdjęć, robione "czym pod ręką", bez stabilizacji obrazu obiektu w ruchu....

Z nowych umiejętności nauczył się wołać pieska "Ty....yyyyyy" i komendę ustną - cmokanie, oraz kota "cii, cii" - co w wolnym tłumaczeniu oznacza "kici, kici". Zwierzaki jednak słysząc Smerfa delikatnie i subtelnie zmieniają swoje położenie, oddalając się od źródła dźwięku :)

Wokół zapach koszonych pól, co nieustannie przypomina o jednym - lato zbliża się ku końcowi. Ale zanim to się stanie, pokorzstamy jeszcze z tropikalnej pogody :)



W pogoni za kotem


Mój Skarb :*




poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Morze

Pierwszy wspólny urlop za nami. Nie obyło się bez obaw oczywiście - jak Smerfik zniesie kilkugodzinną podróż, czy zaśnie spokojnie w nowym miejscu, a wreszcie jak zareaguje na nieograniczoną ilość piasku i wody. Obawy okazały się być bezpodstawne, bo synek świetnie odnalazł się w roli turysty :)


Robimy "babki"


Domek w malowniczo położonej, nadmorskiej miejscowości był bardzo klimatyczny i wyposażony we wszelkie wygody dla malucha - włącznie z łóżeczkiem turystycznym. Na placu przed domkiem znajdowała się piaskownica, zjeżdżalnia i mini plac zabaw z mnóswem ogrodowych zabawek. Smerf miał więc używanie, a ja mogłam spokojnie popijać kawkę na tarasie, z dala od turystycznej głuszy i wrzasków. Do plaży było 20 minut spacerkiem, a 5 samochodem. 



Trampolina - prawie jak u siebie


Synek pokochał plażę od razu. Była to dla Niego mega piaskownica, a zwykły patyk był zajęciem na conajmniej godzinę. Szum morza początkowo Go przerażał, ale z czasem dał się przekonać i nawet zbierał z tatą muszelki. Na kąpiel było za chłodno (chociaż co niektórzy śmiałkowie korzystali z uciech wodnych), ale samo plażowanie było bardzo przyjemne i relaksujące.


Mój kochany "plażowicz"


My


Kiedy pogoda nie sprzyjała zwiedzaliśmy okoliczne miejscowości, a Smerf chłonął i zachwycał się wszystkim - kolejką wąskotorową, straganami z pamiątkami, widokiem mew. Był niesamowicie grzeczny, zasypiał błogo zmęczony wrażeniami. 



Czuję jednak niedosyt kąpieli i w obliczu zbliżającej się fali upałów chciałabym jeszcze raz "wyskoczyć" nad morze, aby nie tylko pomoczyć nogi w słonej wodzie :) Tylko czy kilkugodzinna podróż w takiej temperaturze to dobry pomysł?